Wieczór wzruszeń w teatrze. Zbigniew Kulwicki (baryton) śpiewał tak, że wielu widzom łza zakręciła się w oku. Życzenia mamom złożył ojciec… miasta, prezydent Maciej Glamowski.
To był repertuar dla mam, z okazji ich święta. Publiczność (głównie damska) wypełniła całą widownię na parterze teatru. Wystarczyło odebrać bezpłatną wejściówkę, by iść na ten koncert. A Zbigniew Kulwicki, ratując sytuację (zachorował Zbigniew Poliszczuk i jego Studio Piosenki nie mogło 26 maja wystąpić), nie wziął za swój występ honorarium… Piękny gest.
Rangi koncertowi dodała obecność władz miasta. Marek Czepek reprezentujący Radę Miejską i Maciej Glamowski – prezydent Grudziądza w gorących słowach dziękowali wszystkim mamom za ich oddanie, poświęcenie i serce dla swoich dzieci, ich szczególną rolę w rodzinie i społeczeństwie. Życzyli wszystkiego co najlepsze.
https://www.facebook.com/maryla.rzeszut/videos/341664031412142
Wkrótce gorącymi brawami publiczność przywitała Zbigniewa Kulwickiego, grudziądzkiego śpiewaka (także aktora i reżysera), który od pierwszych taktów chwycił widzów za serce. Bo nie ma piękniejszych utworów, niż o mamie. Takich jak „Pieśń o matce” z repertuaru Mieczysława Fogga, którą publiczność nuciła wraz z Kulwickim. Były poruszające utwory Leonarda Cohena (m.in. „Allelujah” czy „Dance Me to The End Of Love”), a także te ze słynnych musicali. Śpiewak stopniował trudność: każdy kolejny bardziej ambitny, wymagający dużej dyspozycji wokalnej. I dodajmy – arie czy szlagiery musicalowe brzmią i są odbierane o niebo lepiej, gdy są wykonywane aktorsko, a w tym przypadku były. Grudziądz ma naprawdę solidnego śpiewaka, którego publiczność bardziej woli słuchać niż przebrzmiałych artystów nawet ze słynnym nazwiskiem, których jednak głos zawodzi. Słyszeliśmy już bowiem ze sceny grudziądzkiego teatru głosy znanych w Polsce śpiewaków, nie będących – oględnie mówiąc – w najlepszej formie.
A Zbigniew Kulwicki był w świetnej dyspozycji. Dostał wielkie brawa i za „Gdybym był bogaty” ze „Skrzypka na dachu”, i za „Człowieka z La Manchy”, i za utwór „Pan Thenardier” z musicalu „Nędznicy”, i za „My Way”. A na zakończenie cała sala śpiewała wspólnie z nim arię „La Spagnola” czyli w polskiej wersji „Sto lat”. I razem z nim bisowała.
Miło spędzony wieczór zakończyło wejście na scenę Zbigniewa Poliszczuka. Był na koncercie w dniu, w którym to jego podopieczni ze Studia Piosenki (poezja śpiewana) mieli występować. Niedawno jednak wyszedł ze szpitala i nie było mowy o pracy nad repertuarem. Musi odpoczywać. – Obiecuję, że za rok, na Dzień Matki wystąpię tu i zapraszam Zbyszka Kulwickiego. Może nawet razem wystąpimy – zadeklarował.
– Jak razem to będę na pewno – obiecał Zbigniew Kulwicki.
TEKST FOT. MARYLA RZESZUT