Fabryka miała swoje ośrodki wczasowe, przedszkola i żłobki. Także klub kulturalno-oświatowy „Kalosz” przy ul. Wybickiego w Grudziądzu oraz muszlę koncertową, orkiestrę i chór. Istniał klub piłkarski Stomil Grudziądz. Byli pracownicy wspominają, jakim pracodawcą był dla załogi słynny Stomil.
To był potężny zakład pracy, z którym załoga się identyfikowała i dobrze się w nim czuła. Tak zapamiętali Stomil byli pracownicy, m.in. Lechosław Janczar – technolog i szef inwestycji, a w latach 1994-2000 dyrektor techniczny Stomilu. Także inni, byli pracownicy grudziądzkiego Stomilu: Czesław Rutkowski, Irena Rutkowska, Lidia Gronau, Piotr Janczar, Lechosław Janczar (ojciec Piotra), Grzegorz Gronau i Ewa Konieczka zgodnie przyznają, że w fabryce pracowało się bardzo dobrze. – To był ogromny zakład pracy. W szczytowym okresie rozkwitu pracowało w nim 8 tysięcy pracowników. Funkcjonowały szwalnie także w zakładach karnych męskich np. w Morągu czy Barczewie. Stomil wyposażał te szwalnie a więźniowie wykonywali pracę dla fabryki – wspominają pracownicy. – Oprócz znanej w Polsce i w wielu krajach za granica produkcji Stomil wyróżniał się wspieraniem kultury i sportu. W Grudziądzu działał stomilowski klub „Kalosz” przy ul. Wybickiego. Powstawały tam i rozwijały się miejscowe zespoły muzyczne. A z tyłu, za „Kaloszem” była muszla koncertowa, w której odbywały się występy. Stomil miał też swoją orkiestrę i chór. A drużyna piłkarska Stomilu to do dziś jest wspominana, zaś zawodnicy z sentymentem spotykają się co pewien czas, żeby powspominać dawne czasy z boiska.
Byli pracownicy Stomilu przypominają też, że przecież obecny stadion żużlowy Grudziądzkiego Klubu Motocyklowego to kiedyś był stadion piłkarski Stomilu. Grudziądzka „gumówka” miała też swoje ośrodki wczasowe w Jastrzębiej Górze i Kleczewie. Dzięki tym wyjazdom wielu dorosłych i dzieci po raz pierwszy zobaczyło morze i mogło cieszyć się wypoczynkiem nad Bałtykiem…
Wspominają też, że do dziś niektórzy mają w domu materace produkowane w Stomilu. Wcale się nie zniszczyły, nie rozleciały. – Solidnie wyprodukowane, mocne są. Tyle lat służą…
Ewa Konieczka dodaje: – Nie mieliśmy w Stomilu wielkich pensji, ale stabilną, pewną pracę. To, że fabryka zapewniała pracownikom bezpłatne wyjazdy na wczasy czy do sanatorium a dzieciom na obozy, kolonie letnie i zimowiska było wielką pomocą. I muszę powiedzieć, że w fabryce była wspaniała atmosfera między ludźmi. Wspieraliśmy się, przyjaźniliśmy się, z radością szło się do pracy. Dziś tego już nie ma…
Helena Bagniewska, aktualnie radna Rady Miejskiej w Grudziądzu. – Pracowałam w administracji Stomilu. Bardzo dobrze wspominam tamte czasy. Obecny radny Grzegorz Miedzianowski też pracował w Stomilu i miał więcej do czynienia z produkcją. Załoga – oprócz stałej pracy – miała zapewnione w tej fabryce nieodpłatne wyjazdy na wczasy, dzieci wysyłało się na kolonie i obozy. Stomil miał swoje dwa przedszkola i żłobek. Także klub „Kalosz”, do którego co tydzień szło się na potańcówki przy muzyce… To, że w Grudziądzu upamiętniliśmy Stomil poprzez nadanie nazwy rondu PePeGe to wspaniała rzecz, piękna sprawa. W Grudziądzu są jeszcze byli pracownicy tego zakładu, którzy na pewno będą odwiedzać to miejsce. Zapraszam na spacerek do tego ronda!
Były pracownik Eugeniusz Majenka a w latach 1980 – 1990 dyrektor Stomilu, zaczynał pracę w tej fabryce od szeregowego pracownika. Znał firmę od podszewki. – Załoga Stomilu była wspaniała. To byli znakomici fachowcy, oddani pracownicy – chwali załogę dyrektor Majenka. – Zawsze podkreślam, żeby Stomilu nie kojarzyć tylko z pepegami, trampkami i kaloszami, ale także ze znakomitymi pontonami i tratwami ratunkowymi, powstającymi w Grudziądzu oraz innym specjalistycznym sprzętem, który rozsławiał Stomil Grudziądz na całym świecie.
TEKST I FOT. MARYLA RZESZUT